niedziela, 6 stycznia 2013

Trzej Królowie

Dziś w Poznaniu, jak też w 91 innych miastach (!) odbył się Marsz (orszaku lub orszaków, w końcu co Król to jego świta) 3 (słownie TRZECH) Króli. Impreza ciekawa, mimo, że w deszczowej pogodzie. W drodze żywe jasełka, z Hierosolymą (pisownia zbliżona do używanej w tamtych czasach)  i Rzymskimi żołnierzami na straży, Herodionem, a na końcu Betlejem. 

W Orszaku duża liczba ludzi, trzeba się przecisnąć by zobaczyć wielbłąda wiozącego jednego z Królów. I tu trzeba uważać, by nie przejść niewidzialnej linii niedaleko idącego w tym samym Orszaku, koło mieszkańców swojej własnej (!) diecezji arcybiskupa. Ponieważ nie zwracałem uwagi na ubranych w czarne płaszcze ludzi (w tym wspomnianego wyżej miłościwie nam panującego abpa), o zachowaniu odległości przypomniała mi jego świta, łapiąc za kurtkę, szarpiąc i warcząc "dalej przejścia nie ma". No tak, Pasterz z Owcami się nie miesza... I rzeczywiście, czułem się trochę jak baran, więc z wrodzoną sobie delikatnością powiedziałem trzymającemu mnie gorylo... znaczy się członkowi świty abpa, aby #@$%^&! (czyli dał sobie spokój). 

Później naszła mnie refleksja, czy normalną sprawą w mojej nowej małej ojczyźnie jest odgradzanie się księży, zwłaszcza tych wyżej w hierarchii kościelnej stojących od wiernego ludu, czy też abp musi się czegoś bać? W Szczecinie nie widziałem nigdy abpa z obstawą, chyba, że była bardziej dyskretna, bez szarf przewieszonych przez ramię i specjalnych identyfikatorów. 
Chyba, że chodziło tu o to, by pokazać tłumom, że Król tak naprawdę jest tylko jeden...

Mimo wszystko całość imprezy została zorganizowana sprawnie, z rozmachem i czasowym zgraniem. Jestem pod wrażeniem samego marszu, strojów, zaangażowania, i pięknego śpiewu kolęd przez całą drogę. Wszyscy byli uśmiechnięci, mimo deszczu i chłodu. 

Nawet przechodnie włączali się do śpiewu:-).

Czekając z niecierpliwością na kolejne święto i przemarsz 3 Króli, wracam do codzienności.  

7 komentarzy:

  1. bywa i tak... ale najważniejsze, że ich dogoniliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że wszystko zależy od hierarchy. Sam przeżyłem coś przeciwnego (co prawda dwadzieścia parę lat temu). Byłem na spacerze z synkiem, który właśnie próbował chodzić - gdzieś na ulicy od wózka do schodków i na odwrót - od schodków do wózka. Tą samą ulicą szedł ówczesny Prymas w towarzystwie swego sekretarza. Sekretarz coś tam poszeptał do ucha kard. Glempa i Kardynał podszedł do mnie i się odezwał: To on już chodzi?
    A więc bywa, że hierarcha nie tylko się nie odgradza, a przeciwnie - po pierwsze ks. Prymas pieszo szedł od Pałacu prymasowskiego do do Kościoła Seminaryjnego, a po drugie znalazł czas na chwilę rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, witamy Króla na pokładzie - fajnie, że teraz będę mogła Was oboje czytać. :D

    OdpowiedzUsuń