Dziś w Poznaniu, jak też w 91 innych miastach (!) odbył się Marsz (orszaku lub orszaków, w końcu co Król to jego świta) 3 (słownie TRZECH) Króli. Impreza ciekawa, mimo, że w deszczowej pogodzie. W drodze żywe jasełka, z Hierosolymą (pisownia zbliżona do używanej w tamtych czasach) i Rzymskimi żołnierzami na straży, Herodionem, a na końcu Betlejem.
W Orszaku duża liczba ludzi, trzeba się przecisnąć by zobaczyć wielbłąda wiozącego jednego z Królów. I tu trzeba uważać, by nie przejść niewidzialnej linii niedaleko idącego w tym samym Orszaku, koło mieszkańców swojej własnej (!) diecezji arcybiskupa. Ponieważ nie zwracałem uwagi na ubranych w czarne płaszcze ludzi (w tym wspomnianego wyżej miłościwie nam panującego abpa), o zachowaniu odległości przypomniała mi jego świta, łapiąc za kurtkę, szarpiąc i warcząc "dalej przejścia nie ma". No tak, Pasterz z Owcami się nie miesza... I rzeczywiście, czułem się trochę jak baran, więc z wrodzoną sobie delikatnością powiedziałem trzymającemu mnie gorylo... znaczy się członkowi świty abpa, aby #@$%^&! (czyli dał sobie spokój).
Później naszła mnie refleksja, czy normalną sprawą w mojej nowej małej ojczyźnie jest odgradzanie się księży, zwłaszcza tych wyżej w hierarchii kościelnej stojących od wiernego ludu, czy też abp musi się czegoś bać? W Szczecinie nie widziałem nigdy abpa z obstawą, chyba, że była bardziej dyskretna, bez szarf przewieszonych przez ramię i specjalnych identyfikatorów.
Chyba, że chodziło tu o to, by pokazać tłumom, że Król tak naprawdę jest tylko jeden...
Mimo wszystko całość imprezy została zorganizowana sprawnie, z rozmachem i czasowym zgraniem. Jestem pod wrażeniem samego marszu, strojów, zaangażowania, i pięknego śpiewu kolęd przez całą drogę. Wszyscy byli uśmiechnięci, mimo deszczu i chłodu.
Nawet przechodnie włączali się do śpiewu:-).
Czekając z niecierpliwością na kolejne święto i przemarsz 3 Króli, wracam do codzienności.
bywa i tak... ale najważniejsze, że ich dogoniliśmy :)
OdpowiedzUsuńTak!
UsuńMyślę, że wszystko zależy od hierarchy. Sam przeżyłem coś przeciwnego (co prawda dwadzieścia parę lat temu). Byłem na spacerze z synkiem, który właśnie próbował chodzić - gdzieś na ulicy od wózka do schodków i na odwrót - od schodków do wózka. Tą samą ulicą szedł ówczesny Prymas w towarzystwie swego sekretarza. Sekretarz coś tam poszeptał do ucha kard. Glempa i Kardynał podszedł do mnie i się odezwał: To on już chodzi?
OdpowiedzUsuńA więc bywa, że hierarcha nie tylko się nie odgradza, a przeciwnie - po pierwsze ks. Prymas pieszo szedł od Pałacu prymasowskiego do do Kościoła Seminaryjnego, a po drugie znalazł czas na chwilę rozmowy.
Cóż, rzeczywiście. Są ludzie i ludzie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo proszę, witamy Króla na pokładzie - fajnie, że teraz będę mogła Was oboje czytać. :D
OdpowiedzUsuńRaz na jakiś czas coś tam zamieszczę :-)
Usuń