środa, 30 stycznia 2013

Wszyscy, którzy walczyli fair zginęli!

Ciemność. Czujesz każde uderzenie Twojego serca, słyszysz je, jakby koło ciebie uderzano w dzwon. W dali krzyk, wiesz, że za każdym załomem korytarza czai się wróg. Jest taki sam jak Ty. W innych warukach bylibyście przyjaciółmi, a teraz jesteście po dwóch stronach konfliktu, wśród tajemniczych kształtów i korytarzy. Różnią Was tylko barwy pod którymi walczycie. Bo nawet broń taka sama. Nagle zbierasz się w sobie, czujesz, że dłonie ci się pocą, mijają cię koledzy z oddziału, wskazując gdzie mamy iść i co robić. Plan bitwy już dawno wziął w łeb, teraz to już tylko seria pojedynków w ciasnych, ciemnych korytarzach, gdzie za każdym załomem i fałszywą ścianką, może kryć się nieprzyjaciel. Kiedy go widzisz strzelasz, w brzuch, w plecy, w ramię, wszędzie. Wiesz, że spróbuje zrobić to samo. Ale to nie ważne, ważny jest cel- zwycięstwo w potyczce, ważne by się skupić i trafić go nim on trafi Ciebie. Oskrzydlić, przydusić ogniem karabinowym, wybić do nogi. Tak jak Cię kiedyś szkolono. 

Tak w skrócie przedstawia się część wypadu integracyjnego pracowników mojej firmy. Zdjęcie poniżej przedstawia naszą drużynę i dwójkę z naszych przeciwników. I choć wiemy, że to tylko gra, to przez te 20 minut udawanej wojny, wiele mogliśmy się o sobie samych i sobie nawzajem dowiedzieć, a także, co ciekawe, zażegnać kilka konfliktów z pracy. 

P.S. Naszą świetną taktykę podsumują słowa, które krzyknął jeden z nas wchodząc na pole rozgrywki: "Panowie, campimy po ścianach i zakamarkach! Strzelać do wszystkiego co się rusza!".

Nie muszę dodawać, że wygraliśmy, prawda? 






niedziela, 6 stycznia 2013

Trzej Królowie

Dziś w Poznaniu, jak też w 91 innych miastach (!) odbył się Marsz (orszaku lub orszaków, w końcu co Król to jego świta) 3 (słownie TRZECH) Króli. Impreza ciekawa, mimo, że w deszczowej pogodzie. W drodze żywe jasełka, z Hierosolymą (pisownia zbliżona do używanej w tamtych czasach)  i Rzymskimi żołnierzami na straży, Herodionem, a na końcu Betlejem. 

W Orszaku duża liczba ludzi, trzeba się przecisnąć by zobaczyć wielbłąda wiozącego jednego z Królów. I tu trzeba uważać, by nie przejść niewidzialnej linii niedaleko idącego w tym samym Orszaku, koło mieszkańców swojej własnej (!) diecezji arcybiskupa. Ponieważ nie zwracałem uwagi na ubranych w czarne płaszcze ludzi (w tym wspomnianego wyżej miłościwie nam panującego abpa), o zachowaniu odległości przypomniała mi jego świta, łapiąc za kurtkę, szarpiąc i warcząc "dalej przejścia nie ma". No tak, Pasterz z Owcami się nie miesza... I rzeczywiście, czułem się trochę jak baran, więc z wrodzoną sobie delikatnością powiedziałem trzymającemu mnie gorylo... znaczy się członkowi świty abpa, aby #@$%^&! (czyli dał sobie spokój). 

Później naszła mnie refleksja, czy normalną sprawą w mojej nowej małej ojczyźnie jest odgradzanie się księży, zwłaszcza tych wyżej w hierarchii kościelnej stojących od wiernego ludu, czy też abp musi się czegoś bać? W Szczecinie nie widziałem nigdy abpa z obstawą, chyba, że była bardziej dyskretna, bez szarf przewieszonych przez ramię i specjalnych identyfikatorów. 
Chyba, że chodziło tu o to, by pokazać tłumom, że Król tak naprawdę jest tylko jeden...

Mimo wszystko całość imprezy została zorganizowana sprawnie, z rozmachem i czasowym zgraniem. Jestem pod wrażeniem samego marszu, strojów, zaangażowania, i pięknego śpiewu kolęd przez całą drogę. Wszyscy byli uśmiechnięci, mimo deszczu i chłodu. 

Nawet przechodnie włączali się do śpiewu:-).

Czekając z niecierpliwością na kolejne święto i przemarsz 3 Króli, wracam do codzienności.  

wtorek, 1 stycznia 2013

Nowa zabawka

Poruszeni "magią Świąt", a w zasadzie następującymi zaraz po Bożym Narodzeniu obniżkami cen wszelkiego rodzaju dóbr nie-pierwszej potrzeby nabyliśmy drogą kupna komputer. Ponieważ jesteśmy oboje dorosłymi, poważnymi ludźmi, w ślad za nim poszły gry komputerowe. Z pewnym zdziwieniem odkryłem jak bardzo zabawy z dzieciństwa, wychowanie i kultura determinują nasz wybór. Moja żona kontynuuje zabawę w dom, albo w domek dla lalek (jak zwał tak zwał) - czyli odkrywa świat The Sims 3. Ja z kolei podbijam XVI wieczną Japonię by zostać Szogunem. I choć grafika i zabawa jest ciekawa nie można zapomnieć o realnym życiu, spędzić razem czas, pójść na koncert, porozmawiać ze znajomymi i dobrze się wyspać. Od czasu do czasu można też zamienić gry komputerowe na planszowe np. Scrabble. Czytając tę notkę przed publikacją odniosłem wrażenie, że nasze życie domowe w większej części składa się z gier. Czy życie to gra?