czwartek, 22 listopada 2012

Mark Twain

Gdzieś na początku lata (kiedy to miałem przymusowy urlop ze względu na brak zatrudnienia) między pracami remontowymi w mieszkaniu a wysyłaniem CV do pracodawców wpadła mi w ręce książka "Pod gołym niebem". Lektura lekka, opisująca podróże młodego pisarza i jego różne perypetie na "dzikim zachodzie". Ostatnie linijki zmusiły mnie jednak do myślenia. Twain napisał, że ...jeśli jesteś coś wart, zostań w domu i buduj życie uczciwą pracą. Jeśli zaś jesteś nic nie wart, opuść rodzinne strony, a wtedy chcąc nie chcąc będziesz musiał pracować, przestając być ciężarem dla bliskich i przyjaciół. Nawet jeśli ludzie, między których pójdziesz, mieli na tm stracić.

W kontekście mojej wcześniejszej przeprowadzki ze Szczecina do Poznania (mniej więcej rok wcześniej), remontów, szukania pracy, znalezienia jej i stracenia zastanawiałem się, czy zdanie Twaina nie jest przypadkiem adekwatne do mnie. Wspominałem rozmowy z przyjaciółmi z rodzinnego miasta, mieszkającymi jeszcze z rodzicami lub studiującymi, i zdziwiłem się, jak wielu z nich żyje beztrosko na utrzymaniu bliskich. Dzieje się tak z wielu powodów - pensje nie wystarczają na usamodzielnienie się, ktoś podjął nowe, kolejne już dzienne studia, ktoś nie zamierzał robić nic i dalej być "pasożytem", jak to z dumą określił.

Zrozumiałem, że mimo trudności z praca, liczenia każdego grosza i rezygnacji z wielu dotychczasowych przyjemności życia (zadziwiające, kiedy nie pracowałem, miałem więcej w portfelu niż zarabiając) mam szczęście. Szczęście konieczności radzenia sobie, samodzielności i wsparcia bliskich, w osobie żony i przebywających w Szczecinie rodzin. Dlatego też wolę zmienić morał z przeczytanej książki.

 Jeśli jesteś coś wart, a masz ku temu sposobność i chęć, wyjedź z rodzinnych stron i pokaż, ile jesteś wart.

8 komentarzy:

  1. Paweł ma bloga... Ideał sięgnął bruku :P P i I.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie na marginesie Twoich refleksji naszła inna - przez całe wieki funkcjonowało coś takiego, jak posag. Instytucja posagu pełniła jedną podstawową funkcję - pozwalała młodym od samego początku funkcjonować całkowicie samodzielnie! Posagi zostały skutecznie wyśmiane i dziś w ogóle nie funkcjonują, a później się dziwimy, że młodzi siedzą na karku rodzicom - to rodzice w ratach spłacają to, co kiedyś mieli obowiązek przygotować na dzień zaślubin, a ile przy tym jest gadania, że muszą pomagać młodym, bo inaczej nie daliby sobie rady!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie to przekształciłeś. I myślę, że całkiem zręcznie oddałeś tym swoje zdanie.
    Cóż, ja niestety jestem tym pasożytem na dziennych studiach. Na szczęście w tym roku bronię licencjatu i chyc, można już pracować na pół etatu w wymarzonym zawodzie. :) Moje podejście było takie- skoro jestem osobą, której ciężko jest poradzić sobie z trudnymi studiami dziennymi i pracą jednocześnie, to udowodnię, że warto w te studia zainwestować. Dlatego uczę się najlepiej jak mogę i zgarniam możliwe stypendia i dodatki za wyniki w nauce, co niejako odciąża rodziców.

    Co do posagu też masz rację- w dawnych czasach ważne było to, aby mężczyzna zapewnił kobiecie miejsce zamieszkania (gospodarstwo, w miastach izby). Kobieta zaś dodatki- czyli ten posag (jeszcze do pewnego momentu z rozdzieleniem na posag wnoszony przez żonę i wiano zabezpieczające od męża). Tak też z resztą dziedziczono: mężczyźni dziedziczyli nieruchomości, sprzęty, etc. a kobiety przedmioty użytku domowego i ewentualnie części posagu. Chociaż wiemy, że często kobieta nie dostawała nic.
    Teraz posag jako taki nie funkcjonuje, więc młodzi mogą jedyne liczyć na to, że jeśli wyprawią wesele to dostaną odpowiednie prezenty albo prezenty-pieniądze coś dadzą. Chociaż wyprawienie wesela pochłania ogromne koszty, więc może się nawet to nie zwrócić.
    Wiem, że to nie pasuje do takiej ładnej, symbolicznej i pouczającej notki, ale dodam tylko, że przeraża mnie wizja przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Leszku - tak, posag wbrew obecnym opiniom był naprawdę dobrą rzeczą - przede wszystkim wszystkie rzeczy czy pieniądze na niego potrzebne zbierano w trakcie kilkunastu lub więcej lat. Było to swego rodzaju ułatwienie. Jednak w połączeniu z ówczesnymi konwenansami często prowadziło do przerostu posagu nad uczuciem młodych. Może dlatego odstąpiono od nich, nie zawsze z pożytkiem dla młodych.

    Cosiowo - Wszystko co się robi, warto robić dobrze. I jeśli nie można czegoś pogodzić, to trzeba rzeczywiście skupić się na jednym, by się po prostu nie rozdrabniać.
    Wesele, fakt, koszty duże i z roku na rok większe. Nam rodzice pomogli bardzo, przygotowywaliśmy się też do tego. Nie robiliśmy tego, by się zwróciło, wiadomo było, że tak się nie stanie. Przyszłością mocno się nie zamartwiaj na zapas, dość już dzisiejszy dzień ma swojej biedy. Tak mi przynajmniej żona mówi jak dopadają mnie czarne myśli:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydaje, że wyśmianie posagów wiązało się ze zmianą ustroju - to podważało przenoszenie dotychczasowych stosunków społecznych.

      Usuń
  5. Podpisuję się pod notką w 100%.

    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurda Śfagjer!
    Zgadzam się po części z Tobą jak i z Twainem, słowa pisarza trzeba jednak obecnie interpretować przekładając sobie na współczesne realia, bo przecież każdy jest coś wart i nikt się nie przyzna przed samym sobą, że jest inaczej, prawda?
    Ogólnie to obiecuję mocne postanowienie postawy i te studia zamierzam skończyć, chociaż akurat jak mi się zaczęło naprawdę podobać, to dopadła mnie przedwczesna sesja ;]Ale dam radę.
    Dobra, I gotta wyłączyć na chfile ;d (ale jeszcze tu wrócę)

    OdpowiedzUsuń