Tradycja to coś, co każdy robi, ale nikt nie wie dlaczego... Takie stwierdzenie padło swego czasu w TV (dawne czasy, gdy jeszcze to urządzenie w pokoju u mnie było), w jakimś programie kabaretowym.
Dlaczego robimy to, co robimy, tzn. dlaczego obchodzimy jedne święta, inne omijamy szerokim łukiem? Dlaczego świętujemy w ten czy inny sposób rocznice martyrologii, niepodległości, powstań narodowych?
Wypływa to nie tylko z naszej historii i tradycji właśnie, ale też z uwarunkowań politycznych i kulturowych w danym momencie. Ba, nawet z miejsca w Polsce, w jakim żyjemy.
Przykładowo - w Poznaniu festyn z okazji imienin ulicy Św. Marcin, tony rogali itp. przyćmił praktycznie całkowicie święto niepodległości, to znaczy jego obchody na sąsiednim z tą ulicą placu Wolności. I choć miasto robi co może, żeby rozdzielić czasowo te dwie imprezy, to jednak ma się tutaj poczucie, że "poznańskość" jest nadrzędna. Tradycja lokalna wygrywa z państwową, bo nawet na oficjalnych odchodach najwięcej akcentów typowo poznańskich z III powstania wielkopolskiego (I w 1806 r., wygrane, II w 1848 r., przegrane, i III w 1918-1919 r., wygrane, także 2:1 dla nas) :-).
Początkowo żałowałem, że święto niepodległości jest tutaj przyćmione... Jednak kiedy znowu dowiedziałem się, jakie "atrakcje" były w stolycy, to osobiście wolę się najeść rogali. Rok w rok zamiast radości coraz gorsze burdy, w stylu - bić tramwaj, bo czerwony!, bezmyślność tłumu (tautologia, tłum z definicji jest bezmyślny, wiem) i bezmyślność organizatorów różnych marszy (dlaczego nie jeden marsz ponad podziałami? ), wytyczających zderzające się ze sobą trasy, albo okrążający ambasadę ZSRR, przepraszam, Federacji Rosyjskiej?! Nikt nie pomyślał, że odżyją resentymenty i źle rozumiany patriotyzm zmieni się w międzynarodowy skandal?!
Bylejakość, chamstwo, obłuda, stereotypy i ksenofobia - ciekawy portret poszedł w świat.
Przypomniała mi się wtedy też dziwna postawa władz 3 lata temu, kiedy przypomniano wielkie zwycięstwo sprzed 600 lat (Grunwald 1410 r. - około 1,5 raza więcej Polaków i Litwinów w kwiecie wieku przeciwko Krzyżakom mobilizującym wszystkie rezerwy jakie mogli znaleźć), a zapomniano o "drobnym" zwycięstwie sprzed 400 lat, by nie drażnić Rosji (chodzi o bitwę pod Kłuszynem w 1610 r. - Rosjanie mieli wielokrotną przewagę liczebną, ponieśli druzgoczącą klęskę - co otworzyło nam, jako jedynym poza Mongołami, drogę dalej i możliwość zdobycia Moskwy... co ciekawe, rosyjskim "świętem niepodległości" jest dzień wycięcia polskiej załogi Kremla w 1612 r.), można zrozumieć trochę rozgoryczenie tłumu, ale tłum pewnie nic na termat takich poczynań rządu nie wiedział...
Innymi słowy, rząd nieudolny, bojący się powiedzieć jednoznacznie swoje stanowisko. Uczestnicy marszu poniżej wszelkiej krytyki. Retoryka polityczna wśród przedstawicieli partii opozycyjnych - również.
Z niesmakiem długo nie mogłem zmrużyć oka, a w myślach kołatała mi się dawno słyszana piosenka Jacka Kaczmarskiego... Posłuchajcie, jeśli chcecie.
Tradycja, Jacek Kaczmarski
Dziwi Cię, że ta trasa przebiega tak blisko ambasady rosyjskiej. Ale rzecz w tym, że pomnik Józefa Piłsudskiego przy Belwederze znajduje się jakieś 100 m od tej spalonej budki policyjnej (nb. dziś już była nowa).
OdpowiedzUsuńPytasz, dlaczego nie jeden marsz ponad podziałami?
Ale zwróć uwagę, że o tym nade wszystko decydują sami ludzie. W tym roku znowu największy był ten marsz, który nie wiązał się z politykami z pierwszych stron gazet (i to mimo późnej pory nie sprzyjającej, by przychodzić z małymi dziećmi jednak gromadził również rodziców z dziećmi). Myślę, że to jest istotą sprawy - ludzie już mają dość nade wszystko oficjalnej prorządowej propagandy, ale również propagandy głównych opozycjonistów. Natomiast chcą świętować niepodległość i nie przyjmują etykiet, jakie strona rządowa tak chętnie rozdaje.
A skąd te burdy, to dla mnie zagadka - zajrzyj do mnie, napisałem właśnie o tęczy,
A tak przy okazji - w Poznaniu nie dość, że to się kłóci z Marcinkami, to jeszcze u nich niepodległość przyszła znacznie później, niż 11 listopada.
OdpowiedzUsuńZgadza się. 125 lat niewoli, plus 2 miesiące jeszcze w większości zwycięskich walk powstańczych.
OdpowiedzUsuń